Wchodzę do autobusu, zajmuję wolne miejsce. Jestem sama, bez dzieci. Nie muszę zachowywać czujności tchórzofretki, żeby nadążyć za ich ciekawością i odpowiedziami na zadawane pytania. Zamykam oczy i odcinam się od otoczenia, stosując teorię Piatego: jesli ja nikogo nie widzę, to mnie też nikt nie zauważy.
Nie musze słuchać moich dzieci, tym bardziej nie chcę słyszeć narzekania tłumów - zakładam słuchawki.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Matka w wielkim mieście. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Matka w wielkim mieście. Pokaż wszystkie posty
15.04.2015
31.01.2014
ZUS

Jedno zaświadczenie załatwię w 5 min - pomyślałam i z marszu weszłam do ZUS-u
Jednak zanim zdążyłam się zorientować, czemu panie za szklanymi drzwiami chichoczą przy kawce w ogóle nie przejmując się tym że ktoś czeka, pięć osób zrobiło sobie numerki.
4.07.2013
Po basen
Chcieliśmy znów wyciągnąć basen.
Jednak okazało się, że stary (trzytygodniowy), wygląda jakby zaatakowało go stado termitów.
Dopóki był nadmuchany i przekładany z kąta w kąt po całym mieszkaniu, był dobry. Błędem było wypuszczenie z niego powietrza i poproszenie o schowanie do szafy. Zanim moja prośba nabrała mocy prawnej i doszło do schowania, basen przeżył tragiczne chwile. W efekcie nie nadaje się do dalszego użytku a dzieci były zrozpaczone.
Aby zakończyć rodzinną tragedię z basenem, wybrałam się dziś z Trzecim po drugi basen (mam nadzieję że już ostatni w tym sezonie).
Wchodzimy do autobusu. Tesco w naszym mieście jest na uboczu i nie każdy autobus pod nie podjeżdża, więc pytam kierowcy:
- Czy jedzie Pan przez Tesco???
- Tak jadę - odpowiada kierowca
Nagle Trzeci, żeby być bardziej widoczny, podskakuje do kierowcy i woła:
- To dobrze, bo my musimy tam kupić nowy basen!!!!
I cały autobus parsknął śmiechem. Ja w pośpiechu zajęłam pierwszą lepszą miejscówkę, niestety tyłem do kierunku jazdy a przodem do widowni :/
Jednak okazało się, że stary (trzytygodniowy), wygląda jakby zaatakowało go stado termitów.
Dopóki był nadmuchany i przekładany z kąta w kąt po całym mieszkaniu, był dobry. Błędem było wypuszczenie z niego powietrza i poproszenie o schowanie do szafy. Zanim moja prośba nabrała mocy prawnej i doszło do schowania, basen przeżył tragiczne chwile. W efekcie nie nadaje się do dalszego użytku a dzieci były zrozpaczone.
Aby zakończyć rodzinną tragedię z basenem, wybrałam się dziś z Trzecim po drugi basen (mam nadzieję że już ostatni w tym sezonie).
Wchodzimy do autobusu. Tesco w naszym mieście jest na uboczu i nie każdy autobus pod nie podjeżdża, więc pytam kierowcy:
- Czy jedzie Pan przez Tesco???
- Tak jadę - odpowiada kierowca
Nagle Trzeci, żeby być bardziej widoczny, podskakuje do kierowcy i woła:
- To dobrze, bo my musimy tam kupić nowy basen!!!!
I cały autobus parsknął śmiechem. Ja w pośpiechu zajęłam pierwszą lepszą miejscówkę, niestety tyłem do kierunku jazdy a przodem do widowni :/
3.07.2013
Dwa światy
Przed siebie, w przeciwną stronę niż zazwyczaj.
Patrzcie co znaleźliśmy.
Nigdy bym nie przypuszczała, że mieszkając w mieście, będę miała za domem wieś.
Cisza jak na wsi, pachnie jak na wsi i komary też tną jak na wsi.
Od dziś to mój szlak spacerowy.
Ludzie, ja nie potrzebuję samochodu żeby uciec od cywilizacji!!!
Wystarczy, wychodząc z domu, zamiast w lewo (tam miasto), skręcić w prawo.
Dwa różne światy, a dom mój, na ich granicy stoi.
I pomyśleć, że Pierwszy wiedział o tej wsi i nic mi nie powiedział. Ale co chcieć od młodego pokolenia. Może za 10 lat doceni piękno a jeszcze bardziej bliskość takich miejsc.
Tylko proszę, nie mówcie nikomu o tym miejscu, bo zaraz wjadą buldożery i betonowe domy postawią.
17.06.2013
Kurs na wózki dziecięce
Szkoła rodzenia nie powinna ograniczać się tylko do nauki oddychania i innych potrzebnych temu zdarzeniu zachowań. Powinna również prowadzić kurs jazdy wózkiem, a przynajmniej mówienia głośno "przepraszam"
Jechałam dziś z młodym do PPP komunikacją miejską. Autobus długi jak wagon kolejowy a wszystkie zawózkowane matki i babcie cisną się do jednego wejścia. Stoją trzy wózki a Te jeszcze dwoma wjeżdżają mi w nogi (czyt. białe spodnie). Mówię grzecznie kobietom że przy drugim wejściu też jest miejsce na wózki. Popatrzyły na mnie jakbym im co najmniej zabroniła wejścia do pojazdu.
- Jak już weszłyśmy to będziemy stały (w drzwiach)
Z wydostaniem się z autobusu też nie jest lekko. To jest wyścig, każdy musi być pierwszy więc grzecznie przepuszczam. Gdy przychodzi moja kolej kolejna tura wyścigowców zaczyna wsiadać. Upewniam się czy za mną nikogo nie ma, wychodzę tyłem i bach nadepnęłam jedną wsiadającą wyscigówkę.
- Ałaaaaaa!!! Nie wiedziałam że będzie pani wysiadać - powiedziała oburzona
- No tak, zapomniałam sobie zamontować do tyłka lampy cofania - burknęłam pod nosem.
Wracając, kolejne kilka wózkowych kółek powycierało się w moje spodnie. Wchodząca niemrawa mamusia nie potrafi powiedzieć "przepraszam", no może wymamrocze coś pod nosem, ale głównie robi sobie miejsce popychając resztę pasażerów karetą.
Zrozumcie, jesteście z wózkiem, to miejsce na wózki jest dla Was i macie prawo głośno się o nie upomnieć. A nie dociskać stojących tam pasażerów do szyby, nie dając im możliwości ucieczki. Potem wózek stoi na środku i na każdym zakręcie lata po całym autobusie.
Wiem jak trudno się jeździ komunikacją miejską wózkiem. Sama jeżdżę a niedawno jeździłam nawet podwójnym, którego ludzie też nie zauważali dopóki głośno nie powiedziałam "przepraszam!!!"Ale nikogo nie upieprzyłam tak jak dzisiaj sama zostałam upieprzona.
Dziś jestem na "zawózkowane" zła.
Idę prać!!!
Jechałam dziś z młodym do PPP komunikacją miejską. Autobus długi jak wagon kolejowy a wszystkie zawózkowane matki i babcie cisną się do jednego wejścia. Stoją trzy wózki a Te jeszcze dwoma wjeżdżają mi w nogi (czyt. białe spodnie). Mówię grzecznie kobietom że przy drugim wejściu też jest miejsce na wózki. Popatrzyły na mnie jakbym im co najmniej zabroniła wejścia do pojazdu.
- Jak już weszłyśmy to będziemy stały (w drzwiach)
Z wydostaniem się z autobusu też nie jest lekko. To jest wyścig, każdy musi być pierwszy więc grzecznie przepuszczam. Gdy przychodzi moja kolej kolejna tura wyścigowców zaczyna wsiadać. Upewniam się czy za mną nikogo nie ma, wychodzę tyłem i bach nadepnęłam jedną wsiadającą wyscigówkę.
- Ałaaaaaa!!! Nie wiedziałam że będzie pani wysiadać - powiedziała oburzona
- No tak, zapomniałam sobie zamontować do tyłka lampy cofania - burknęłam pod nosem.
Wracając, kolejne kilka wózkowych kółek powycierało się w moje spodnie. Wchodząca niemrawa mamusia nie potrafi powiedzieć "przepraszam", no może wymamrocze coś pod nosem, ale głównie robi sobie miejsce popychając resztę pasażerów karetą.
Zrozumcie, jesteście z wózkiem, to miejsce na wózki jest dla Was i macie prawo głośno się o nie upomnieć. A nie dociskać stojących tam pasażerów do szyby, nie dając im możliwości ucieczki. Potem wózek stoi na środku i na każdym zakręcie lata po całym autobusie.
Wiem jak trudno się jeździ komunikacją miejską wózkiem. Sama jeżdżę a niedawno jeździłam nawet podwójnym, którego ludzie też nie zauważali dopóki głośno nie powiedziałam "przepraszam!!!"Ale nikogo nie upieprzyłam tak jak dzisiaj sama zostałam upieprzona.
Dziś jestem na "zawózkowane" zła.
Idę prać!!!
22.05.2013
Dla oka i ucha
Ależ podskoczyła liczba odwiedzin na blogu.
Ciekawe czy ktoś szukał powodów żeby się o coś jeszcze czepiać, czy po prostu chciał lepiej poznać resztę rodziny Czwartego ;) Wierzę w ludzi i stawiam na drugą opcję.
Zapraszam, podejdźcie bliżej, rozgośćcie się.
Od pewnego czasu staram się zatrzymywać i rejestrować kadry z życia.
Zwyczajne rzeczy, których często nie zauważamy są takie piękne, warto się czasem zatrzymać.
Dziecko piszące sobie niezmywalnym markerem po nogach. Gdy to widzę, już nie podbiegam i nie zabieram mazaka grożąc paluchem. Ukradkiem przyglądam się małemu geniuszowi.
Gdy zamiast jeść parówkę, rwie ja na małe kawałki a później układa z nich wzory, nie strofuję że nie wolno bawić się jedzeniem, tylko obserwuję.
Te momenty są fajne i warto na chwilę sie zatrzymać.
Ale jest jeszcze coś, co pomoże nam spojrzeć na świat świeżym okiem. I nie jest to, ani na, ani do oczu. Tylko na uszy!!!
Wychodząc dziś z domu, przypomniałam sobie ze posiadam słuchawki. Wygrzebałam, podłączyłam do telefonu, wybrałam muzykę i ruszyłam. A krok mój był jakby pewniejszy, twarz weselsza i miasto jakieś fajniejsze.
Więc wszem i wobec, obalam teorię, że świat najlepiej oglądać przez różowe okulary. Z resztą czy czuli byśmy się komfortowo idąc przez miasto w różowych okularach?
Przez świat najlepiej kroczyć z muzyką w uszach.
Ciekawe czy ktoś szukał powodów żeby się o coś jeszcze czepiać, czy po prostu chciał lepiej poznać resztę rodziny Czwartego ;) Wierzę w ludzi i stawiam na drugą opcję.
Zapraszam, podejdźcie bliżej, rozgośćcie się.
Od pewnego czasu staram się zatrzymywać i rejestrować kadry z życia.
Zwyczajne rzeczy, których często nie zauważamy są takie piękne, warto się czasem zatrzymać.
Dziecko piszące sobie niezmywalnym markerem po nogach. Gdy to widzę, już nie podbiegam i nie zabieram mazaka grożąc paluchem. Ukradkiem przyglądam się małemu geniuszowi.
Gdy zamiast jeść parówkę, rwie ja na małe kawałki a później układa z nich wzory, nie strofuję że nie wolno bawić się jedzeniem, tylko obserwuję.
Te momenty są fajne i warto na chwilę sie zatrzymać.
Ale jest jeszcze coś, co pomoże nam spojrzeć na świat świeżym okiem. I nie jest to, ani na, ani do oczu. Tylko na uszy!!!
Wychodząc dziś z domu, przypomniałam sobie ze posiadam słuchawki. Wygrzebałam, podłączyłam do telefonu, wybrałam muzykę i ruszyłam. A krok mój był jakby pewniejszy, twarz weselsza i miasto jakieś fajniejsze.
Więc wszem i wobec, obalam teorię, że świat najlepiej oglądać przez różowe okulary. Z resztą czy czuli byśmy się komfortowo idąc przez miasto w różowych okularach?
Przez świat najlepiej kroczyć z muzyką w uszach.
1.03.2013
Po Czwarte
Musiałam wczoraj odebrać Czwartego z przewozu.
Wbrew pozorom nie jest to takie proste bo po Czwartego trzeba isć z Trzecim i Piątym.
Ubrałam ich, czekali w drzwiach, później szybko ubrałam siebie. Gdy ubierałam buty maluchy zaczęły się przepychać i wpadać na mnie. Po chwili wyglądałam już jakby piorun w szczypiorek strzelił.
Wyprostowałam się... gacie w górę, kurtka w dół, wygładziłam nastroszone włosy i możemy wychodzić.
Dotarliśmy, klapłam na przystanku i czekamy.
Trzeci obowiązkowo musiał obejść wiatę przystanku, wycierając ją do wysokości 1,2 m. Gdy już wiata była czysta zaczął podchodzić do krawężnika żeby wypatrywać busika brata.
Dziecko przy krawężniku to zbyt mocne przeżycie na moje słabe serce. Przeprowadziłam ewakuację na chodnik zabezpieczony barierkami.
Piątemu zaczynało się już nudzić w wózku, na szczęście na horyzoncie pojawił się busik.
Chcę ruszyć z kopyta żeby wrócić na przystanek, coś ciężko to idzie, okazało się ze Piąty zsunął się i chociaż jest w wózku to stoi na chodniku.
Podciągnęłam go na siedzisko, biegiem na przystanek. Szybka wymiana, wyciągnąć z wózka Piątego i wsadzić Czwartego.
Zaciągnęłam stadko pod sklep, byle jak najdalej od ulicy, gdzie spokojnie mogłam pozapinać Czwartego a Trzeci i Piąty w tym czasie uprawiali tower running i przy każdym osiągnięciu szczytu wrzeszczeli mamooooo mamooooo!!!
Ze sklepu wyszła listonoszka
- Dzień dobry - pozdrawiam kobietę
- Aaaaaaa, to Pani, dzień dobry - odpowiada - a ja myślałam że jakieś dziecko się straciło, bo tylko słyszę mamooo i mamooo!!!
Wbrew pozorom nie jest to takie proste bo po Czwartego trzeba isć z Trzecim i Piątym.
Ubrałam ich, czekali w drzwiach, później szybko ubrałam siebie. Gdy ubierałam buty maluchy zaczęły się przepychać i wpadać na mnie. Po chwili wyglądałam już jakby piorun w szczypiorek strzelił.
Wyprostowałam się... gacie w górę, kurtka w dół, wygładziłam nastroszone włosy i możemy wychodzić.
Dotarliśmy, klapłam na przystanku i czekamy.
Trzeci obowiązkowo musiał obejść wiatę przystanku, wycierając ją do wysokości 1,2 m. Gdy już wiata była czysta zaczął podchodzić do krawężnika żeby wypatrywać busika brata.
Dziecko przy krawężniku to zbyt mocne przeżycie na moje słabe serce. Przeprowadziłam ewakuację na chodnik zabezpieczony barierkami.
Piątemu zaczynało się już nudzić w wózku, na szczęście na horyzoncie pojawił się busik.
Chcę ruszyć z kopyta żeby wrócić na przystanek, coś ciężko to idzie, okazało się ze Piąty zsunął się i chociaż jest w wózku to stoi na chodniku.
Podciągnęłam go na siedzisko, biegiem na przystanek. Szybka wymiana, wyciągnąć z wózka Piątego i wsadzić Czwartego.
Zaciągnęłam stadko pod sklep, byle jak najdalej od ulicy, gdzie spokojnie mogłam pozapinać Czwartego a Trzeci i Piąty w tym czasie uprawiali tower running i przy każdym osiągnięciu szczytu wrzeszczeli mamooooo mamooooo!!!
Ze sklepu wyszła listonoszka
- Dzień dobry - pozdrawiam kobietę
- Aaaaaaa, to Pani, dzień dobry - odpowiada - a ja myślałam że jakieś dziecko się straciło, bo tylko słyszę mamooo i mamooo!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)