31.01.2014

ZUS

Żeby otrzymać zaświadczenie z ZUS, w dziedzinie techniki trzeba być na poziomie średnio zaawansowanym,  strukturę organizacyjną ZUS trzeba znać w stopniu zaawansowanym, a opanowanie pokarzysty
Jedno zaświadczenie załatwię w 5 min - pomyślałam i z marszu weszłam do ZUS-u
O!!! Nie ma ludzi - to jeszcze lepiej.
Jednak zanim zdążyłam się zorientować, czemu panie za szklanymi drzwiami chichoczą przy kawce w ogóle nie przejmując się tym że ktoś czeka, pięć osób zrobiło sobie numerki.



Aha, skumałam... podchodzę do maszyny i pojawia się problem, co nacisnąć jeśli chce się otrzymać zaświadczenie o nie pobieraniu świadczeń?
Pierwsze podejście - odebrałam numerek i usiadłam na ławeczce. Po chwili mój numer zostaje wywołany i wyświetlony. Wchodzę do szklanego pokoiku, mówię o co chodzi i słyszę:
"to nie u mnie, musi pani wydrukować numerek wybierając inną opcję" 
Aha, wychodzę, drugie podejście do maszyny, stosuję się do wskazówek pani i znów czekam.
Mam nr 176, automat do stanowiska trzeciego wywołuje 176 ale na ekranie wyświetla się 177. Idę i tak byłam przed tym panem z nr 177.
Wchodzę, mówię o co chodzi i słyszę:
"ale pani ma numerek 176 a ja mam teraz nr 177, proszę zobaczyć czy nie wywołali pani na pokoju 1"
Widać słowo pisane ma większa moc od wypowiedzianego. Idę pod pokój nr 1, przez szklane drzwi widzę monitory z numerkami które zatrzymały się na 154/5 a panie nadal sobie plotkują. Stoję i czekam, może mają przerwę.
Ja patrzę na nie, one patrzą na mnie po czym wracają do dalszej rozmowy.
Poczułam się jak małe dziecko, stojące przed wystawą sklepu z zabawkami a sprzedawczynie nie są w stanie nic zrobić żeby mnie uszczęśliwić.
Czekam dalej. Kobiety nieśmiało znów odwracają wzrok w moją stronę, jakby chciały sprawdzić czy nadal tam stoję.
Tym razem poczułam się jakbym przyszła na żebry.
Nie wytrzymałam, wchodzę i pytam czy ktoś tu obsługuje. Babka sprawdza mój numerek i mówi że powinnam być odsłużona w pokoju 2 na stanowisku 3. Tłumacze jej ze tam byłam i posłali mnie tu.
Poszła na pokój nr 2,  wróciła, wydrukowała i wręcza mi karteczkę z kolejnym numerkiem. Bez słowa przeszła przez szklane drzwi i znów usiadła za biurkiem wracając do rozmowy z koleżanką.
Po kilku minutach łaskawie nacisnęła guziczek i usłyszałam "ding-dong osoba z numerkiem 179 proszona do pokoju pierwszego na stanowisko drugie" 
Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać i kto w tej sytuacji powinien czuć się bardziej niezręcznie.
Po chwili przybiegła babka ze stanowiska 3 z przerażeniem w oczach tłumaczy się że na ekranie miała nr 177.
Ja jej na to że automat wołał 176.
Oj, widocznie numerki się nałożyły przepraszała.
No i na co komu takie maszyny drukujące numerki? Raczej nikomu pracy ani życia nie ułatwiają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz