To niesamowite jaką moc ma pocałunek matki.
Przekonuje się o tym codziennie, najczęściej dzięki Piątemu.
Dziecko chyba najbardziej nieporadne, albo najmniej uważne.
Co chwilę się gdzieś uderzy, potknie, przewróci. Wtedy z płaczem przybiega do mnie po uleczającego całusa w głowę, rączkę, kolano czy stopę.
Gdy w biegu z miejsca wypadku do mnie, chce go ktoś zatrzymać, wyrywa się krzycząc jeszcze głośniej, jakby chciał powiedzieć:
"Puszczaj, tu tylko pocałunek mamy pomoże"
Niezależnie czy mały lekko się uderzył, czy potknął czy nabił ogromną śliwę na czole, wystarczy jeden pocałunek i płacz ustaje, jak ręką odjął - to niesamowite, czasami aż śmieszne.
Później to chyba już tak nie działa co? W wieku nastu latek?
OdpowiedzUsuńChyba nie
UsuńSzkoda, bo ja bym chciała, żeby nawet na mnie, nadal działały całusy mamy.
Później to inne damskie pocałunki będą działały cuda ;)
OdpowiedzUsuńAsia, trafiłaś w 10 z tym komentarzem
UsuńZgadzam sie z moimi przedmówcami. Mamuska korzystaj z tych całusów bo jeszcze chwila i sie skonczy.
OdpowiedzUsuńNo tak:(
UsuńAle wrócę tu i powspominam, jak fajnie było całować ich bolączki ;)