11.02.2013

Na ratunek

Siadamy do stołu, na obiad kasza z gulaszem, jemy.
W pewnym momencie zakrztusiłam się ziarenkiem kaszy. Trzeci szybko wstał i zaczął walić mnie po plecach, Piąty widząc to też pospieszył mi z pomocą.
Założę się, że gdyby Czwarty umiał chodzić, również nie przepuścił by legalnego pieprznięcia matki w plecy.
Dzieci pojadły i oddaliły się do swojego pokoju, a mi znów ziarenko wpadło nie do tej dziurki co miało. Tym razem, zalana łzami, krztusiłam się po cichu, żeby tylko ekipa ratunkowa nie ruszyła do akcji.

2 komentarze:

  1. O Matko Stadka dlaczego do tej pory ukrywałaś przed światem ten blog?

    Beti po prostu rewelacja :-) Przy niektórych wpisach uśmiałam się tak, że łzy płynęły :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic nie ukrywałam.
      Cieszę się że się popłakałaś... oczywiście ze śmiechu:*

      Usuń