11.04.2013

Bolijakniewiemco

Kolka nerkowa rozłożyła mnie wczoraj dokumentnie.
Konieczna była ewakuacja do łóżka.
A jak to zrobić przy Trójce maluchów???
Trzeba ze łzami w oczach powiedzieć: "Idziemy się położyć bo mamusię bolą plecki"
To wystarczy żeby, Trzeci posłusznie wdrapał się na pięterko a Piąty wskoczył na dolna kondygnację łóżka - kochanie dzieciaki.
Zacisnąć zęby i starając się nie wyć z bólu jak postrzelony niedźwiedź (żeby nie wystraszyć dziecka) przenieść Czwartego do łóżeczka.
To wszystko jest pikuś. Największy problem to wybór bajki, którą wszyscy by chcieli oglądać. Ale tu decyduje nigdy nie zdecydowany Czwarty, mówiąc że chce Shrek'a jeden pokazując dwa paluszki.
Dzieci w łóżkach, bajka wybrana, robię głęboki wdech i wbijam się obok Piątego. Z ulgą wypuszczam powietrze, robię kolejny wdech i... czuję smród wydostający się spod Jego kołderki.
Wysyłam sprawcę tej atmosfery po pieluchę i chusteczki, przewijam.
Muszę jeszcze kilka razy wydostać się z tej małej przestrzeni pomiędzy łóżkami, żeby dowiedzieć się o co Czwarty strzela fochy, za każdym razem przykrywając obrażalskiego.
Wracając do Piątego widzę że Trzeci już śpi. Po chwili zasypia Piąty i Czwarty.
Wszystko pod kontrolą, Czwarty z łóżeczka sam nie wyjdzie, Trzeci jak schodzi z góry to tak narywa łóżkiem że na bank mnie obudzi, Piątego też wyczuję jak będzie się chciał wyśliznąć spod mojej ręki. 
Przymykam oko. I tak nie zasnę.
Puk, puk, puk... puk, puk, puk...
- JA PIERNICZĘ!!! - krzyczę w myślach (dobra... przyznam się, to nie było o piernikach, to było o dole)
Gramolę się z łóżka, poziom trudności większy bo nie mogę obudzić Piątego. Sunę do drzwi, trzymając się wszystkiego co mam pod ręką.
Otwieram, nikogo nie ma - mam ochotę wykrzyczeć najstarszy zawód świata - ale nie, widzę na schodach głowę Drugiego który już otwiera buzię żeby zalać mnie potokiem słów.
-Ciiiiiii - syczę przykładając wskazujący palec do ust.
Patrzy na mnie jak na ulubioną zabawkę, która właśnie się zepsuła.
Ze spuszczoną głową idzie do swojego pokoju i o dziwo posłusznie odrabia lekcje - muszę na serio źle wyglądać :/
Mogę się w końcu spokojnie położyć.

Po dwóch godzinach spania na pół gwizdka, obudziłam się w jeszcze gorszym stanie. Do kolki doszły dreszcze i mdłości.
Dzwonię do Pierwszego
- Gdzie jesteś??
- Na dworze
- Jak to??
-Tata mi pozwolił
- Do domu!!!
- Już idę
Pół godziny później znów dzwonię - nie odbiera - nie mam siły.
Widzę już siebie na ostrym o ile nie na oddziale.
Wkurzona i zapłakana dzwonię do męża:
- Jak puściłeś Pierwszego na dwór, to teraz za nim dzwoń!!! Jeśli za 5 min nie będzie go w domu, dzwonię na pogotowie!!!
Po dziesięciu minutach pojawił się.
- Kierunek apteka
- Po co??
- Coś na kolkę nerkową, cokolwiek, byle by pomogło, tabletki, syrop, plastry, czopki
Przyszedł... z nurofenem ultima - matko i córko!!! Wzięłam, ale trzeba samej sobie coś przepisać.
Telefon do Babci Sanepid, pytanie do wujka Google. Biorę receptę (kolorową karteczkę z bloczku)  i piszę:
  • furalginum
  • nospa
  • buscopan
 Dostarcza, zażywam i po godzinie staję na nogi.
Cóż to była za radość, dzieciaki od razu mnie obskoczyły wykrzykując:
MAMUSIU JUŻ NIE JESTEŚ CHORA!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz