Dziś znów udało mi się, bez zawału serca, przeżyć pobudkę Piątego.
Rano przydreptał do mojego łóżka, wsunął się pod kołdrę i wcisnął miedzy moje górne kończyny.
Zasnęliśmy, uwielbiam spać z dziećmi.
Nawet nie wiem kiedy wylazł z wyra, podreptał po dzbanek z herbatą i... standardowo wylał go na mnie.
Po czterech godzinach snu, nawet nie miałam siły się wkurzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz